Wielkopolska Policja przeprowadziła kontrolę największej znanej prywatnej hodowli dużych zwierząt egzotycznych w Polsce. To, co tam znaleziono, zaskoczyło nawet ekspertów, którzy już „nie jedno widzieli”.
29 czerwca o godzinie 8 rano grupa policjantów z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu, wspierana powołanymi do pomocy specjalistami z Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego, Izby Celnej, Fundacji Viva! oraz PTOP „Salamandra”, weszła na teren hodowli zlokalizowanej pod Śremem, około 35 km od Poznania. Na stosunkowo niewielkim terenie, w środku zabudowy willowej, upchane były budynki z boksami, wybiegi, woliery i klatki, pełne ptaków i ssaków. Większość z nich reprezentuje gatunki objęte różnymi formami ochrony i ograniczeniami w prawie do ich posiadania. Tygrysy, lamparty, pumy… to tylko niektóre z gatunków niebezpiecznych. Znaczna część stwierdzonych taksonów objęta jest ochroną na podstawie Konwencji Waszyngtońskiej (CITES). W klatkach siedziało wiele rodzimych dla Polski ptaków objętych ścisłą ochroną gatunkową – w tym, osobników pochodzących z wolności. Nie zabrakło także gatunków łownych, na przetrzymywanie których wymagane jest zezwolenie ministra środowiska.
Już podczas wstępnej, pobieżnej kontroli okazało się, że część zwierząt przetrzymywanych jest nielegalnie – z ewidentnym naruszeniem przepisów ustawy o ochronie przyrody. Właściciel hodowli wyjaśnia, że prowadzi cyrk, który został zarejestrowany przez powiatowego lekarza weterynarii (organ ten nie ma ustawowych uprawnień do rejestrowania cyrków – powinien je za to kontrolować). Na razie nie natrafiono na żaden ślad rzeczywistej działalności cyrkowej w tej hodowli. Wydaje się, że jej działalność komercyjna polegała jedynie na handlu zwierzętami. Wymaga to jednak szczegółowego sprawdzenia.
Tym, co najbardziej zbulwersowało przeprowadzających kontrolę, były warunki, w jakich przebywała znaczna część zwierząt. Wiele z nich przetrzymywano w ciasnych, ciemnych i długo nie sprzątanych pomieszczeniach – drastycznie odbiegających od minimalnych wymagań, wynikających z potrzeb biologicznych danych gatunków. Lamparty i tygrysy nurzały się w błocie i własnych ekskrementach – od dawna (zapewne tygodni) nie usuwanych z klatek. Niektóre ze zwierząt wyglądały na chore i wyczerpane.
Specjaliści od dobrostanu zwierząt nie mieli wątpliwości – nie można czekać na rozstrzygnięcia sądu. Działać trzeba było natychmiast. W efekcie zatrzymano ponad 275 zwierząt z 82 gatunków. Trwa ich rozlokowywanie po polskich i europejskich azylach i ogrodach zoologicznych. W międzyczasie opiekę nad osobnikami wciąż przebywającymi na terenie hodowli przejęli pracownicy poznańskiego ZOO. Nie mają łatwego zadania – klatki i pomieszczenia, w których znajduj się np. zwierzęta niebezpieczne, nie są w większości do tego dostosowane. Np. podczas opadów, które miały miejsce przez dwa dni po kontroli, jeden z wybiegów dla tygrysów został niemal doszczętnie zalany i zwierzęta praktycznie nie miały skrawka suchego miejsca.
W tej sprawie warto podkreślić dobre przygotowanie i organizację pracy Policji oraz wzorową współpracę wszystkich zaangażowanych służb. Kontrola obejmuje równolegle różne aspekty działalności tej hodowli. Zaangażowano do niej specjalistów z bardzo różnych dziedzin. Liczba i skład gatunkowy zwierząt oraz warunki ich przetrzymywania wszystkich zaskoczyły. Jednak dzięki sprawnej komunikacji i współpracy z prokuraturą, służbami weterynaryjnymi, Ogrodem Zoologicznym w Poznaniu (a obecnie także innymi ogrodami) i wieloma innymi jednostkami, udało się bardzo sprawnie zorganizować doraźną pomoc. W ciągu paru godzin uzyskano wszystkie niezbędne decyzje, zorganizowano opiekę weterynaryjną i zootechniczną, zapewniono transport i pomieszczenia zastępcze dla zwierząt znajdujących się w najgorszym stanie. Mimo weekendu Policja zapewnia całodobowy nadzór nad obiektem. Akcja ratowania zwierząt jest w toku i potrwa zapewne jeszcze kilka dni. A później wiele miesięcy potrwa wyjaśnianie wszystkich okoliczności funkcjonowania tej hodowli.