W trwających właśnie obradach Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej (IWC) w Maroku ku zaskoczeniu wszystkich zabrakło przedstawiciela Polski. Ministerstwo wydało oświadczenie wyjaśniające przyczynę tej nieobecności. W kasie Ministerstwa Środowiska zabrakło… ok. 1300 euro.
W poprzednim newsie informowaliśmy o rozpoczęciu się corocznych obrad IWC. Pierwszego dnia obecni delegaci zorientowali się, że mimo wcześniejszych zapowiedzi wśród delegatów brak reprezentanta Polski. Wg informacji z Agadiru, gdzie odbywają się obrady, niemile zaskoczony jest Sekretariat Komisji, a także Komisja Europejska oraz Hiszpania, przewodząca w tym półroczu Wspólnocie. Wszyscy byli poinformowani o zamiarze udziału Polski i nikt ich nie uprzedził o zmianie decyzji. Puste krzesła i flaga czekają na naszą delegację. Rozżalone są też liczne kraje, które liczyły na głos Polski w obronie wielorybów.
„Salamandra” została poinformowana, że jedyną osobą upoważnioną do wyjaśnienia powodów tej nieobecności jest rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska. Dwa dni temu skierowaliśmy do niego zapytanie. Odpowiedzi żadnej nie dostaliśmy. Jednak 23 czerwca na stronie Ministerstwa pojawiło się wyjaśnienie, w którym jako powód nieobecności podano „konieczność oszczędności w budżecie ministerstwa”.
Wyjaśnienie to brzmi żałośnie. Polska ma opłacone aktualne składki w IWC i może uczestniczyć w obradach bez dodatkowych opłat. Koszty udziału dotyczą więc jedynie przelotu, zakwaterowania i delegacji zagranicznej delegata. Sprawdziliśmy – przelot z Warszawy zwykłymi (nie tanimi) liniami, zakwaterowanie w 3-gwiazdkowym hotelu i ustawowe diety wyniosłyby łącznie 1314 EUR, przy założeniu, że delegat przyleciałby nawet dzień wcześniej – na prywatne spotkanie reprezentacji krajowych. Ministerstwa nie stać na taki wydatek i woli kompromitację Polski oraz narażenie interesu ochrony przyrody? Jest to tym dziwniejsze, że Polska przez ostatni rok brała aktywny udział w przygotowaniach do tego posiedzenia, uczestnicząc m.in. w wielu specjalnych spotkaniach - w tym w Szwecji, na Florydzie i kilkukrotnie w Brukseli. Koszty tych przygotowań były wielokrotnie większe niż obecna „oszczędność”. To trochę tak, jakby ktoś przygotowywał się do wakacji za granicą, kupił już bilety lotnicze i opłacił hotele, ale w ostatniej minucie nie poleciał, by zaoszczędzić na kartkach pocztowych i znaczkach, które by musiał wysłać z podróży.
Można zadać sobie pytanie - dlaczego Polska powinna być zainteresowana aktywnym udziałem w pracach Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej? Wbrew nazwie wielorybnictwo stanowi obecnie tylko jeden z przedmiotów zainteresowania Komisji. Koordynuje ona w skali globu ochronę wszystkich waleni. Wieloryby, delfiny czy morświny, zamieszkujące wszystkie morza świata, są wspólnym dziedzictwem ludzkości. Na ich wymieranie wpływają nie tylko bezpośrednie polowania ale także np. zanieczyszczenie mórz, niektóre metody połowu ryb, kolizje ze statkami, płoszenie w miejscach rozrodu, przetrzebienie ich bazy pokarmowej czy zmiany klimatyczne. Komisja zajmuje się wszystkimi tymi zagadnieniami. Polska już w roku 1931 uznała, że jako współużytkownik zasobów morskich Ziemi jest wpółodpwiedzialna za ochronę tych niezwykłych stworzeń i była jednym z 23 współzałożycieli podpisanej wówczas Konwencji o uregulowaniu połowu wielorybów. Gdy po wojnie w roku 1946 Konwencję tę wznowiono (w jej ramach funkcjonuje Komisja), Polska już do niej nie przystąpiła. Zrobiła to dopiero w roku 2009, jako jedno z ostatnich państw Unii Europejskiej. Chcemy wierzyć, że o decyzji tej zadecydowało zrozumienie naszej współodpowiedzialności za stan i ochronę zasobów mórz, a nie jedynie naciski organizacji pozarządowych i Komisji Europejskiej.
W wyjaśnienia Ministerstw można wnioskować, że udział w corocznych posiedzeniach Komisji jest mało istotny. Jest jednak wręcz przeciwnie! W przypadku każdej Konwencji Międzynarodowej najważniejszymi wydarzeniami są spotkania ich członków. To podczas nich zapadają wszelkie ustalenia i decyzje. A podczas posiedzeń Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej liczy się każdy głos, gdyż siły zwolenników ochrony wielorybów i zwolenników wielorybnictwa są wyrównane. Dotyczy to nie tylko głosowań podczas posiedzenia plenarnego, ale także Unii Europejskiej, która ustala wspólne stanowisko we wszystkich sprawach. W wielu przypadkach stanowiska takie ustalane są podczas spotkania Komisji, gdyż są odpowiedzią na wyniki negocjacji. A „nieobecni nie mają racji”.
Trudno ocenić z góry, jak istotne będzie tegoroczne posiedzenie. Wg założeń – ma być przełomowe. Dyskutowane mają być m.in. propozycje zakończenia trwającego od ćwierćwiecza moratorium na polowania na wieloryby, także objęcia kontrolą IWC „badań naukowych” prowadzonych przez Japonię, w ramach których corocznie zabijane są setki wielorybów. Rozstrzygane mają być przeszłe zasady funkcjonowania Komisji. Ale czy coś z tego wyjdzie? Trudno powiedzieć – to zależy od uczestników. Nie biorąc udziału w tych dyskusjach sami pozbawiamy się wszelkiego wpływu na te wydarzenia, znacząco osłabiając obóz pro-ochronny, do którego Polska na szczęście należy.
Nie uczestnicząc w tegorocznym spotkaniu IWC Ministerstwo daje wyraźny sygnał, że udział w międzynarodowych staraniach na rzecz ochrony przyrody traktuje jako zagadnienie mało istotne, niewarte większego zaangażowania. A termin i sposób podjęcia tej decyzji bardzo niedobrze świadczy także o organizacji pracy i elementarnej kindersztubie urzędników podejmujących tę decyzję, kompromitując nasze Państwo.